poniedziałek, 4 czerwca 2012

Notka nie mniej pożyteczna jak przyjemna, czyli o kupie tektury falistej

Jeże lubią biegać. Żeby im to umożliwić, wielu właścicieli zaopatruje jeżowe mieszkania w kołowrotki. Prawdziwym utrapieniem jest znaczenie ich powierzchni odchodami - o tej jeżowej tendencji pisałam już nieraz. Jak sobie z tym radzić?

Kiedy kompletowałam wyposażenie dla Gżdacza, zamówiłam kołowrotek ze sklepu internetowego. Nie mogłam bowiem znaleźć w sklepach klasycznych kołowrotka odpowiednio dużego (średnica ok. 30 cm) i wypełnionego (a nie w formie np. metalowej drabinki, która mogłaby uwięzić delikatne nóżki jeża). Do tego kupiłam zestaw 20 wkładów. Wkłady owe okazały się być paskami tektury falistej z kawałkami dwustronnej taśmy. Aż wstyd się przyznać, że zapłaciłam za taki zestaw 10 zł (!), ale podobnego błędu nie powtórzę.

Tata kupił mi w Castoramie ogromny rulon tektury falistej, dosłownie KUPĘ tektury falistej, a taśmę już miałam, nożyce też. Z łatwością przygotowałam parę własnych "wkładów". Rozważyłabym nawet ich sprzedaż po 50 groszy sztuka (mogłabym nawet dorysować przykładowo gwiazdki i wołać 60 :P), ale szkopuł w tym, że Gżdacz nauczył się kompletnie moje "wkłady" niszczyć. Rzadko kiedy taki "wkład" przetrwa noc, zazwyczaj nad ranem zostaje wywleczony z kołowrotka i porwany w strzępy oraz oczywiście wygląda jakby spełnił dobrze swoją funkcję. Dziś doszło do takiego stanu już przed 23 (dlatego teraz siedzę i piszę). Gżdacz w ogóle lubi tekturę; ostatnio chętnie bawi się też rolką po papierze toaletowym - tej jednak nie niszczy w ten sposób, choć jakby bardziej byłaby ku temu predestynowana.

Aczkolwiek i tak lepiej wielokrotnie ciąć tekturę i obklejać nią wnętrze kołowrotka aniżeli czyścić sam kołowrotek. Oczywiście czyszczę kołowrotek przy okazji sprzątania w terrarium, ale jest to tylko prosta formalność, a nie - przepraszam bardzo - mozolne zdrapywanie czegoś śmierdzącego. Wymyślony przeze mnie system nie jest więc doskonały, ale nie wymyśliłam dotąd lepszego. ;)

poniedziałek, 14 maja 2012

Czy jeż nadaje się jako zwierzątko dla dziecka?

Do tej notki o charakterze informacyjnym (planuję w najbliższym czasie więcej takich) zainspirował mnie artykuł z wyborczej.pl: http://wyborcza.pl/1,75248,11713449,Jez_pigmejski___komunijny_przeboj.html

Czytamy w nim, że jeże pigmejskie są ostatnio popularne w roli komunijnych prezentów. Nie zamierzam oceniać, co jest dobrym, a co złym prezentem na tę konkretną okazję, i czy w ogóle powinno się dziatwie z tej okazji dawać prezenty. Mogę tylko napisać, że ja osobiście na komunię dostałam pieniądze i potem tata zabrał mnie do sklepu, gdzie kupiliśmy za nie rolki, co było super rozwiązaniem. ;)

Zwierzątko, to wiadomo, odpowiedzialność. Pozostawmy ogólny temat pierwszej komunii, jak również ogólny i dość oczywisty temat "dlaczego nie daje się zwierząt w prezencie". Chciałabym napisać, dlaczego konkretnie co do zasady jeż nie nadaje się jako zwierzątko dla dziecka. A nuż ktoś się natknie na moją opinię i zastanowi się zanim zamówi jeża za złotówkę.

Jeż wymaga trochę pracy, dość specyficznej, ze względu na jeżowy mechanizm obronny (kolce, zwijanie się w kulkę), jak również ze względu na warunki, w których powinien przebywać (wymogi co do urządzenia terrarium/klatki, temperatury, sposób żywienia).
Poza tym jeża trzeba (no, nie trzeba, ale warto) oswoić i może być to zadanie wymagające wysiłku oraz dużej cierpliwości.

A w zamian za to nie otrzymujemy takich atrakcji jak na przykład od pieska, nie ma tradycyjnie rozumianej zabawy czy głaskania, którego dzieci od zwierzęcia zazwyczaj oczekują. Wspomnę dla porządku, iż jeż prowadzi nocny tryb życia, czyli raczej po dobranocce wychodzi. ;)

Zatem bardzo łatwo jest się zniechęcić. Jeżowi bardziej niż pieskowi, kotu czy chomiczkowi grozi "stawianie na równi z konsolą do gier czy rowerem".

Oczywiście wiele zależy też od wieku i osobowości dziecka. Są i dzieci "niedziubiące" zwierząt, sama taka byłam. Kiedy w moim domu pojawił się piesek, okazywałam mu chyba najmniej czułości ze wszystkich członków rodziny. W rezultacie często lubił się u mnie w pokoju schronić. ;) Podejrzewam, że takie dzieci są w mniejszości. A większość jeży, jeśli nie wszystkie, lubi się schronić i trzeba to mieć na uwadze.

Inna sprawa, że pomyślałam sobie czytając ten artykuł, iż może pojawi się więcej artykułów dla jeży w sklepach zoologicznych. ;>

niedziela, 29 kwietnia 2012

Polub szydełkowego jeża

Marta, która zainspirowała mnie w sprawie posiadania jeżyka i udzieliła mi wielu cennych wskazówek, bierze udział w konkursie organizowanym przez Jeżosferę. Chodzi w nim o przedstawienie jeża z własnej, artystycznej perspektywy. Można wygrać... jeża. :)
Bardzo proszę, pomóżcie Marcie klikając "lubię to" przy jej ślicznym szydełkowym jeżu. :)

piątek, 6 kwietnia 2012

Jeżyczenia świąteczne

Wraz z Gżdaczem jeżyczymy wszystkim czytelnikom wesołych świąt. :)
Niestety Gżdacz teraz śpi, ale pozdrawia Was jego jajeczne odwzorowanie:

niedziela, 1 kwietnia 2012

Przeprowadzka

JEŻeli zastanawiasz się, czy kupić sobie jeża pigmejskiego, odpowiedz sobie najpierw na następujące pytania:

Czy jestem osobą, którą budzi w nocy najlżejszy szmer? Czy zasypiam tylko będąc ekstremalnie zmęczony/a? Czy po przebudzeniu w nocy nie jestem w stanie zasnąć ponownie, a zwłaszcza gdy słyszę wkurzający hałas?

JEŻeli odpowiedź na któreś z tych pytań brzmi "tak", bardzo polecam zakup jeża, a następnie umieszczenie go w innym pokoju, niż tym, w którym sypiasz. ;) Początkowo miałam na ten temat inne zdanie, ale to było na samym początku, kiedy Gżdacz do mnie przyjechał i wtedy tak ostro nie szalał na kołowrotku. :D
Parę dni temu przeprowadziłam mojego Gżdacza do kuchni, zakupiwszy niedużą komodę pod terrarium. Można było pomyśleć o nowym, cichszym kołowrotku, ale byłam tak zdesperowana i niepewna skuteczności półśrodków, że wolałam od razu zakupić mebel. ;)
Jestem bardzo zadowolona z uzyskanego efektu, a jeżowi to chyba nie robi różnicy. W zasadzie ma tylko inne tło i trochę przerobioną instalację z uwagi na inną odległość terrarium od kontaktu:



Tymczasem w dawnej miejscówce przysiadły liczne sowy, zwierzęta które również bardzo lubię. ;)



Prawdziwej sowy raczej nigdy nie będę mieć... Zresztą mogłaby zjeść jeża. :(

środa, 7 marca 2012

Jeż w kąpieli

Postanowiłam umyć dzisiaj mego Gżdacza. Jeżową kąpiel niektórzy polecają stosować raz w miesiącu, a inni - po prostu wtedy, kiedy zwierzak będzie brudny. Takim właśnie był Gżdacz. Słyszałam też, że się dużo drapie i uznałam, iż już czas najwyższy po raz pierwszy poddać go procedurze czyszczenia.

Poczytałam rady zamieszczone w Internecie i przygotowałam kąpiel. Nalałam nieco ciepłej wody do umywalki, dodałam szamponu Johnson's Baby i umieściłam jeża w miejscu akcji.





Ów nieszczególnie zadowolony był ze znalezienia się w takim środowisku i jął wspinać się po śliskich ściankach, ku domniemanej wolności. Przy czym toczona z umywalką walka z góry skazana była na porażkę. Udało mi się co nieco wyszorować Gżdacza szczoteczką do twarzy, choć uciekał ciągle.

Wtem stało się coś, czego nie przewidziałam. Otóż, jak już ongiś pisałam, jeże biegając załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne. Bieganie celem wydostania się z umywalki nie jest wyjątkiem. Logiczne, aczkolwiek wkurzające - pachnąca kąpiel zrujnowana. ;) Posprzątałam szybko, wymieniłam wodę i procedowałam dalej. Już spłukiwałam z jeżyka mydliny, kiedy nieprzyjemna sytuacja powtórzyła się i... znowu się powtórzyła. Poza tym Gżdacz jął bardziej się wysilać celem wydostania się i wszystko przemawiało za przedwczesnym zakończeniem kąpieli nim dokonało się kompleksowe wyszorowanie. Zakończyłam ją więc z poczuciem lekkiego faila, którego poniosłam jako opiekunka. ;< Powycierałam Gżdacza ręcznikiem. Odkryłam też, że boi się suszarki, którą próbowałam wykorzystać w wersji z letnim i delikatnym podmuchem.

Może za miesiąc albo jak jeż będzie (bardziej) brudny, pójdzie mi lepiej. ;)

niedziela, 19 lutego 2012

Hedge shui

Jakiś czas temu pochwaliłam się tutaj, że przekonałam Gżdacza do spania w drewnianym domku, a nie w wybranej przez niego do tego celu plastikowej kuwecie. Niestety, sytuacja rychło zmieniła się w taki sposób, że kuweta została sypialnią na kolejny miesiąc. Natomiast miejscem załatwiania potrzeb fizjologicznych stał się kołowrotek sensu largo - wraz z jego okolicami. Nic nie pomagało mozolne przekładanie, przepraszam bardzo, kup.

Uznałam, że warto spróbować przemeblowania terrarium. Domek zamiast kuwety, kuweta zamiast kołowrotka i kołowrotek - tam gdzie jeszcze zostało miejsce, czyli zamiast domku. Sterraryzowałam jeżowe mieszkanie tak:



Natenczas Gżdacz przebywał na zewnątrz i gdy położyłam go do środka, porozglądał się chwilę i... czmychnął do kuwety. :< Ze smutkiem dumałam nad swoją porażką sypiąc karmę dla kociąt do miseczki. Gżdacz wyczuł smakowity niewątpliwie zapach i wyszedł, by się posilić. Następnie więcej refleksji poświęcił nowej aranżacji. To tu, to tam powąchał, rozejrzał się. Najwyraźniej uznał, że teraz uwzględnione są zasady hedge shui, bo wskoczył do domku i tam się umościł.

Po nocy zastałam obraz następujący - jeż znów w domku i ślady fizjologii standardowo w kołowrotku, ale tylko sensu stricto, w środku (z czym nie ma co i nie zamierzałam walczyć)! Poza brak takowych, natomiast wytropiłam je przy kuwecie. Moje serce ponownie wypełniła nadzieja, że systematyczne przekładanie poskutkuje, tym razem nadzieja bardziej zasadna, wszak zostało jeszcze tylko parę centymetrów do upragnionego celu!

środa, 15 lutego 2012

Woda dla jeży i inne problemy

Pochwalę się udanymi zakupami w sklepie zoologicznym, które miały być odpowiedzią na kilka bieżących problemów trapiących mnie, początkującą terrarystkę (bardzo podoba mi się to niebezpiecznie brzmiące słowo ;) ).

Zaistniała na przykład konieczność wskazania Gżdaczowi, jak korzystać z poidełka. Miseczkę z wodą, dotąd stosowaną, codziennie zastaję wypełnioną trocinami. Nader często widuję ją przewróconą do góry dnem. Pojawia się wówczas pytanie, w którym momencie jeż tak narozrabiał i czy aby zdążył wcześniej napić się na tyle dużo, by się nie odwodnić?
Niestety, poidełko które przyssałam do ścianki terrarium, było ignorowane. Zaś gdy przy okazji wzięcia jeża na ręce, podetknęłam mu poidełko, nie wykazał żadnych śladów pragnienia i co gorsza zwinął się w kulkę. Zresztą, może poidełko nie jest takim znów cudownym pomysłem, albowiem poniekąd dzieli typowy los miseczki - bo przyssawka nie wytrzymuje ciężaru i poidło spada.
Rozwiązanie nasunęło mi się następujące - otóż miseczka jest przewracana, bo jest zbyt lekka, metalowa. Zakup porządnej ceramicznej miseczki powinien pomóc. I tak szczęśliwie nabyłam miseczkę, na której nie było wizerunku chomika (a takie królują w ofercie sklepów zoologicznych), lecz przyjemne koniczynki i kwiatuszki.

Przy okazji znalazłam również rozwiązanie innego problemu. Urządzając mieszkanie dla Gżdacza ponad miesiąc temu, kupiłam wyjątkowo beznadziejne trociny - ściółkę dla gryzoni firmy Vitapol. Niestety kupiłam ich aż 56 litrów. Były (z radością używam już czasu przeszłego) one bardzo drobne i pełne pyłu. Trociny w terrarium dla jeża należy odpylać, inaczej mogłyby one zagrozić naszemu pupilowi, a w szczególności jego oczom. Odpylanie było zdecydowanie najmniej przyjemną czynnością związaną z opieką nad jeżem. Trzeba było ciskać Vitapol do sitka i przecierać go nad miską, po czym bez końca przesiewać. Małymi porcjami, bo i sitko małe, w przeciwieństwie za to do pola powierzchni dna terrarium. Operacja taka wiązała się niezawodnie z usyfieniem dużej powierzchni podłogi omawianym pyłem.
Basta, pomyślałam, aż tak nie zbiednieję, jak wyrzucę te trociny i kupię sobie nowe! I oto kupiłam obiecujący, "odpylony" produkt krakowskiej firmy Megan, który przetestuję przy kolejnej wymianie ściółki. Zapobiegliwie nabyłam jedynie 12 litrów (a nawet nie było większych opakowań).

Last but not least, zainwestowałam w zabawkę, kulkę z drewna zbudowaną jak koszyk, z dzwoniącymi elementami w środku. Oby wzbudziła większe emocje aniżeli jaskrawozielona minipiłka do koszykówki. Albo w ogóle jakiekolwiek. ;)

sobota, 4 lutego 2012

Przyjacielem mym bądź!

Oswajanie szło mi dotąd kiepsko. Nie chciałam Gżdacza za bardzo stresować, więc tylko dawałam mu do powąchania palce i nie brałam go na ręce (chyba że istniała takowa konieczność, jak w poprzednim wpisie). Jednak to trwało już zbyt długo i zamierzałam trochę przyspieszyć rozwój naszej przyjaźni. Postanowiłam, że wezmę go na ręce, chociażby był zwinięty w kulkę - od czego są rękawiczki - a następnie usadowię go gdzieś poza terrarium i poczekam, aż się rozwinie. Okazji nie było jak na razie, ponieważ wyciąganie go z domku czy kołowrotka lub w momencie jedzenia uznałam za nazbyt godzące w jego prawo do prywatności. Natomiast nie było takich momentów, kiedy by sobie stał luzem w terrarium, nic nie robiąc.

Wczoraj za to stał sobie luzem w klatce nic nie robiąc. Zrealizowałam więc powzięty zamiar. Rękawiczki były niezbędne, ale gdy już ułożyłam lękliwą kulkę na kocyku na podłodze, kulka się rozwinęła i jeż jął dość ciekawie węszyć. Pochodził sobie, ugryzł pobliski dywan. Udało mi się ponownie wziąć go na ręce, już bez jeżowego mechanizmu defensywnego.





Chciałam mu potem dać coś do zabawy i padło na rurkę po papierze toaletowym uwielbianą przez jeże w Internecie. ;) Niestety po włożeniu do niej głowy jeż fuczał niezadowolony, więc zabrałam ją. Zastanawiam się, jakie mogłabym dać mu zabawki, bo piłeczkę dla kota, którą ma teraz, ignoruje zupełnie. Być może dobrą opcją byłby mały pluszak.



Tak czy siak, uczyniłam duży krok naprzód w oswajaniu, co mnie bardzo cieszy. :)

czwartek, 2 lutego 2012

Wyjeżazdy cz. II

Czyli o tym, jak to jednak zdecydowałam się zapoznać Gżdacza z Frugiem, west highland white terrierem. :) W przyszłym tygodniu kończy się moja wolność, zaczyna się aplikacja, o której już wspominałam. Postanowiłam pojechać jeszcze przed owym rozpoczęciem na parę dni do rodzinnego domu w Katowicach i zabrać ze sobą mojego kolczastego przyjaciela.

Konieczne były przygotowania - do transportu i późniejszego ulokowania Gżdacza na miejscu. Kupiłam klatkę dla królika o wymiarach 70 x 40 x 35 cm. Uznałam, że nie będę kupować drugiego terrarium, bo temperatura w moim pokoju, gdzie jeżyk miałby rezydować, jest w miarę odpowiednia, a i nie ukrywajmy, klatka jest tańszym rozwiązaniem (dałam za nią 120 zł, a za terrarium około 200 zł). Klatka jest też nieco mniejsza aniżeli terrarium, ale zmieściły się w niej domek, kołowrotek i miseczki, czyli sprawy najważniejsze. Kuwetę odpuściłam, bo i tak Gżdacz z niej za bardzo nie korzysta. ;)

Zatem ulokowanie zostało łatwo ogarnięte, ale transport mnie przerażał. Wszak na dworze taki mróz. Przygotowałam wentylowane za pomocą dziurek pudełko wyściełane gąbką, na dnie położyłam butelkę z gorącą wodą, na to ręcznik i nasypałam trocin. Gżdacza musiałam przenieść mając urękawicznione dłonie, bo się biedak w kulkę zwinął przerażony, gdy z jego terrarium znikały po kolei sprzęty. Utuliłam go jego szmatkami i  zamknęłam pudełko. Całą konstrukcję owinęłam wiatrostopową kurtką i pospieszyłam do samochodu, który wcześniej został już nagrzany i zaparkowany krok od wyjścia z klatki. Klimatyzacji nie pożałowałam, jak i podgrzewanego siedzenia, no i gazu.

Gżdacz przetrwał, aczkolwiek fuczał i dalej był kulką, gdy otworzyłam pudełko. Zabrałam się za przygotowanie mieszkania, które wyszło tak (kiepskie zdjęcie z późnego wieczora, gdy lokator się ujawnił):



Jeśli zaś chodzi o kontakt z pieskiem, to piesek na jeża nie zwraca uwagi. Coś tam krótko szczeknął, powąchał, i tyle. ;)

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Robale i inne creepy rzeczy

Dawno nie pisałam, a u mnie i Gżdacza w sumie po staremu. Tylko ja coraz mniej śpię w nocy, a coraz więcej w dzień. Bo oto sobie kołowrotek usłyszę i nie mogę następnie zasnąć przez dwie, trzy, cztery godziny... Później za dnia muszę trochę odespać. Teraz to jeszcze mogę sobie na takie coś pozwolić, ale co jak się zacznie aplikacja w lutym? Choć wtedy zapewne będę tak zmęczona, że będę zasypiała jak mały jeżyk. :)

Tymczasem w ciągu takich dwóch, trzech, czterech godzin bezsenności, przychodzą mi do głowy różne pomysły. Przykładowo pomysł na powieść klasy B o dziewczynie, która kupuje sobie jeża i zaczyna się zmieniać jej tryb życia. Nie może zasnąć w nocy, a gdy zaśnie, budzi się szybko. Potem w ogóle przestaje sypiać w nocy i zaczyna sypiać za dnia. Którejś nocy robi sobie depilację i nie może usunąć wyjątkowo ostrych i twardych włosów! Z wściekłości zaczyna biegać jak szalona, wybiega z domu, biegnie, biegnie, biegnie, przez osiem kilometrów. Już świta, dziewczyna kładzie się spać i gdy budzi się wieczorem, całe jej ciało porastają kolce. ;O

No dobra, to nie pasuje do praktycznego bloga o jeżach pigmejskich. Napiszę zatem coś niecoś o robakach. Przeczytałam na pewnej stronie FAQ, wśród nich "Czy muszę karmić mojego jeża robakami?". Z odpowiedzi wynika, że oczywiście, nie ma takiego przymusu, ale w końcu jeż został stworzony, by robaki jeść, więc warto mu je dawać. Udałam się więc do sklepu zoologicznego. Tym razem przetestowałam Zoo Naturę w CH Zakopianka i muszę stwierdzić, że jest to najlepszy sklep zoologiczny jaki odwiedziłam w Krakowie jak na razie. Na szczęście nie było tam fajniejszego terrarium niż to, które kupiłam gdzieś indziej. ;) Za to były robaki - do wyboru świerszcze, mączniki, drewnojady. Wszystkie te wskazał Hodowca w mailu. Zdecydowałam się na drewnojady mając w pamięci pewien uroczy filmik:



Za 5 zł dostałam całe pudełko paskudnych żywych robali. :P Zabrałam je następnie ze sobą do Rossmanna; pudełko dzierżyłam w dłoni, jako że w torebce by się udusiły. Mina pani, która ujrzała robale wybierając obok mnie lakier do paznokci - bezcenna. ;)

Po powrocie ulokowałam robaki daleko ode mnie i czekałam, aż jeżyk się obudzi. Krzywiąc się wyłowiłam jednego robala specjalnie nabytą w tym celu pęsetką. Niestety Gżdacz nie był aż tak entuzjastyczny jak Zgredek. Nie chciał robala żywego, nie chciał również robala ubitego. Szkoda, bardzo chciałam, żeby się tak cieszył i dla tej możliwej radości przełamałam obrzydzenie. Ale może coś innego lubi, będę sprawdzać. :)

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Wyjeżazdy


Tak dzisiaj żegnał mnie Gżdacz, gdy wyjeż-dżałam na dwa dni. ;) Zostawiłam go pod opieką siostry. W przyszłości jednak zamierzam od czasu do czasu zostawiać go samego na gospodarstwie na takie krótkie okresy. Gdy wiedziałam, że mogę sobie pozwolić na zakup jeża, swoją decyzję uzajeżniałam głównie od tego, czy będę mogła czasem bez jeża wyjeż-dżać na weekend do rodziców razem z siostrą, czy też trzeba go będzie wówczas zabierać, a czekałby go tam taki widok:



Lub nieco groźniejszy. ;) Spotkałam się z opiniami, że jeżyk spokojnie może sobie pożyć sam przez 2-3 dni, oczywiście musi mieć dostęp do wody i jedzenia. Potwierdził to Hodowca, z którym się w tej sprawie skontaktowałam. Zauważył też, że fakt, iż w domu rodziców mieszka pies niekoniecznie musi wykluczać obecność jeża. Ponoć niektóre jeżyki mogą koegzystować nawet z psią hodowlą. :)

Wszystko jest kwestią przyzwyczajenia i na pewno na początku jeżowego żywota nie powinno mu się dostarczać stresów. Dlatego też dziś Gżdacz pod opieką siostry, a ja i tak się lękam czy lampka na niego nie spadnie? Czy termostat się nie zepsuje? Czy wody nie braknie jak Marta będzie na zajęciach? Czy terrarium nie eksploduje nagle? :O

sobota, 14 stycznia 2012

Co ostatnio u Gżdacza



Chciałabym. ;)

Jak na razie nasze stosunki wyglądają tak: ja użytkuję pokój od rana do późnego wieczora. Wymieniam Gżdaczowi wodę, dosypuję jedzenia (kocia karma oraz gratis w postaci kawałeczków jabłuszka był jak na razie), ostrożnie sprzątam w terrarium. Gżdacz startuje ze swą aktywnością w jednoznacznie określonym momencie - gdy zgaszę światło i położę się do łóżka (choć gdy wychodzę wieczorem, to też po powrocie widać, że coś się działo). Wtedy to słyszę bieg w kołowrotku, chrupanie i takie tam. Nie jest to bardzo uciążliwe, "idzie" spać, a i lepiej się zapamiętuje swoje sny, bo jednak zdarzają się pobudki. ;) Ale ja mam baaardzo lekki sen i ogromne trudności z zasypianiem. Podejrzewam, że normalnej osobie jeżyk w pokoju w ogóle by nie przeszkadzał. :)

I tak któregoś razu zbudziłam się o 5:30. Śniło mi się, o zgrozo, że Gżdaczowi brakowało wody, więc postanowiłam jej mu dolać. Godząc się na skutki zapalenia lampki - spłoszenie jeża - lampkę tę zapaliłam. Jednak Gżdacz nie schował się, nawet gdy otworzyłam drzwi terrarium celem wydobycia miseczki. Tyłkiem jeno tkwił w swoim domku i z ciekawością wyglądał. Dałam mu palce do powąchania i powąchał, a słitaśny był przy tym, że hoho. :) Na rękę wbić wszakże nie zechciał.

Zawsze coś. Od tej pory nic lepszego się nie wydarzyło, ale wszystko przed nami. Cóż, ja też jestem nieśmiała. ;)

Z innych godnych odnotowania wydarzeń - dziś Gżdacz po raz pierwszy śpi w swoim domku. Dotąd tylko tam na chwilę wchodził, ale do spania to wybierał kuwetę. Jak go przekonałam? To nie będzie przyjemny opis, ale jednak blog ma mieć charakter przede wszystkim praktyczny. :P Sposób prosty i stosowany zapewne przy innych zwierzętach; poprzekładałam jeżowe kupki do kuwety. ^^ Tym sympatycznym akcentem zakończę niniejszy wpis.

środa, 11 stycznia 2012

Pierwszy dzień Gżdacza w nowym domu!

"Jesteś odpowiedzialny za to, co oswoiłeś". Ta myśl zaiste złota i niemniej pożyteczna jak przyjemna z "Małego Księcia" (którego szczerze nie znoszę) dodatkowo okazuje się być nieprecyzyjna. Otóż od wczoraj mam jeżyka, jeszcze go nie oswoiłam, a już jestem za niego odpowiedzialna. ^^

Ciężar tej odpowiedzialności po raz pierwszy odczułam, gdy wczoraj wracałam z Gżdaczem z dworca PKP do domu. Gżdacz siedział zamknięty w ogrzewanym oraz wentylowanym pudełku z trocinami, ale jednak - zanim otworzyłam pudło - był zarazem żywy i martwy! Lękałam się bardzo, co ujrzę po przyjeździe, czy nie zmarzł czasem?! Fakt, że samochód na parkingu przy Galerii Krakowskiej był jakiś nieznajdywalny, nie pomagał. ;) No ale w końcu usadziłam Gżdacza na przednim siedzeniu, włączyłam ogrzewanie i ruszyłam do domu.

Tamże trocinowe wykopaliska doprowadziły mnie do ślicznej kolczastej kuleczki. Przełożyłam ją do terrarium i wkrótce ukazał się uroczy pyszczek, który jął niuchać w najbliższym otoczeniu w poszukiwaniu bezpiecznego miejsca do spania. Drewniany domek z moją pociętą bluzką w środku (w Internecie przeczytałam rady, by jeżowi dać kawałek noszonej przez siebie odzieży, coby zapoznał się z zapachem) został zignorowany, a następnie własnołapkowo odsunięty od ściany. Za domkiem owym skrył się jeżyk i zapozował nawet do zdjęcia.



Po czym zwinął się w kulkę i spał do późnego wieczora. Przygotowana byłam na to, że nie zechce wyjść w ogóle, ale wyszedł, gdy zgasiłam światło w pokoju celem oglądania filmu. Gżdacz pobiegał w kołowrotku, pojadł karmy. Gdy zbliżałyśmy się z Martą na pełne zachwytu oględziny, przestawał jeść, płoszył się i chował. Zajrzał nawet do domku z koszulką. Postanowiłam dać mu spokój i nie stresować go, spać poszłam. W nocy harcował w kołowrotku (który również przesunął na lepsze jego zdaniem miejsce oraz potraktował jak kuwetę ;) ), zjadł karmę, wodę wypił i poszedł spać w kuwecie, gdzie przebywa jako słodka kuleczka do teraz. ;)

Tak oto minął jego pierwszy dzień w nowym domu. Mam nadzieję, że uda się dziś zwiększyć odpowiedzialność o odrobinę oswojenia. :)

poniedziałek, 9 stycznia 2012

To ju/eż jutro!

Zadzwonił dziś do mnie pan Hodowca, by umówić się ze mną na wysyłkę jeżyka za pośrednictwem PKP. Ustaliliśmy, że przyjedzie jutro o 13:45! Bardzo się cieszę i nie mogę się doczekać. :)

Urządziłam zatem do końca terrarium i wygląda tak:


Trochę napchane tam ma Gżdacz; od lewej kuweta (nad nią podwieszona lampka z fioletową żarówką grzewczą), kołowrotek, domek i miseczka. Jeszcze jest poidło i termometr których nie widać. Brakuje jeż-cze jakiejś zabaweczki oraz szmatek w domku. Martwi mnie nieco owa lampka - czy nie spadnie czasem taka zawieszona na sznurku. Przydałby się haczyk czy coś. Ale tak poza tym to chyba jest spoczko. ;)

czwartek, 5 stycznia 2012

Gdzie tupta nocą jeż?

Dokąd tupta nocą jeż - tego nie wiem, ale mogę wytłumaczyć gdzie odbywa się takie tuptanie. ;) W odpowiednio wyposażonym jeżowym mieszkaniu.

Jeże pigmejskie (właściwie jeże czteropalczaste lub afrykańskie jeże pigmejskie) spotkać można w Afryce, Azji, Nowej Zelandii, niektórych rejonach Europy. Prowadzą co do zasady nocny tryb życia i za dnia śpią z wykorzystaniem infrastruktury danego terenu ;) - w krzakach, trawie, norkach. Przyzwyczajone są do ciepła, najlepsza temperatura dla nich to 22 - 27 stopni Celsjusza. Przy spadku temperatury mogą zahibernować, co w warunkach domowych może się skończyć tragicznie. Jeże uwielbiają ruch, w ciągu jednej nocy potrafią przebiec wiele kilometrów.

Wszystko to wpływa na konieczne elementy, jakie muszą się znaleźć w jeżowym mieszkaniu w naszym domu. Jeżowi należy zapewnić duże terrarium (albo inny pojemnik czy klatkę), z możliwością regulacji temperatury i kołowrotkiem do biegania. Moja lista zakupów wyglądała tak:

  1. Terrarium
  2. Trociny
  3. Drewniany domek
  4. Zestaw grzewczy
  5. Kuweta
  6. Kołowrotek
  7. Karma
  8. Miseczka
  9. Poidełko
  10. Termometr
  11. Piłeczka lub inna zabawka
  12. Szufelka do sprzątania
  13. Szampon
  14. Szczotka
W pierwszej kolejności udałam się do sklepu zoologicznego w Galerii Krakowskiej. Niestety zgromadzony tam asortyment jest dość ubogi, a jeż wymagający (i ja też zresztą jestem marudną konsumentką) - z całej listy były tylko odpowiednie trociny. Postanowiłam wyprawić się do Bonarki, gdzie jest sklep Kakadu, i tam znalazłam terrarium. Powinno ono być jak największe; na jednej ze stron internetowych o jeżach wyczytałam, że co najmniej 100x40x50 cm, gdzieś indziej polecano 120x40x35 cm. Niestety, szafka, na której będzie mieszkał u mnie jeż jest dużo krótsza, no ale mam nadzieję, że nabyte 80x40x50 cm wystarczy temu jeżu. :P I tak wydaje się ogromne, osobliwie było takim gdy przyszło mi je przetransportować do domu wraz z zakupionym także drewnianym domkiem narożnym i 56 litrami naturalnych trocin. Sprzedawczyni w Kakadu była bardzo miła i zaproponowała mi, że zawiezie te zakupy wózkiem do samochodu na parkingu. Tak też się stało, i wspólnie wciągnęłyśmy terrarium na tylne siedzenie. Pojechałam ostrożnie do domu, ale z wniesieniem ustrojstwa już musiałam poczekać na powrót siostry. Wtedy to z trudem wgramoliłyśmy się na trzecie piętro bloku bez windy. Obawiam się, że to terrarium zostanie na wspomnianej szafce już na zawsze. Strach też pomyśleć co by było, gdy przyszło mi jechać z Bonarki komunikacją miejską. ^^

Część rzeczy, które pozostały na liście zdecydowałam się zamówić z tego sklepu. Zestaw grzewczy ("Lampa grzewcza z żarówką grzewczą imitującą światło księżyca o mocy 50W oraz termostatem pozwala na utrzymanie stałej temperatury w terrarium. Światło generowane przez żarówkę znajdującą się w zestawie jest bardzo dyskretne i nie zakłóca nocnego życia jeży" - niewątpliwie zakłóci za to moje, ale znalazłam już opaskę na oczy, a problem tej hibernacji jest przerażający...), kuweta wraz ze żwirkiem, odpowiednio duży kołowrotek z praktycznymi wkładami (gdyż jeże biegając te swoje nocne kilometry nie zatrzymują się, by podejść do kuwety :) ).
Oczekuję zatem na kuriera.

W międzyczasie dziś w sklepie zoologicznym w Galerii Kazimierz nabyłam małą ceramiczną miseczkę, poidełko, termometr do przyklejenia na ściance terrarium oraz karmę dla kotów, którą jadają jeże. Jeże, wiadomo, rzadko spotykane są w roli zwierzątek domowych, więc domek ma Gżdacz dla świnki morskiej, miseczkę pewnie dla chomika, terrarium dla jakiegoś gada, no a jedzenie dla kociąt. ;) Hodowca napisał mi, że oprócz owej karmy jeżyki jadają owady - mączniki, drewnojady i świerszcze (będę polować? ;O) i czasem kawałek jabłuszka czy, mniej tradycyjnie, banana.

  1. Terrarium
  2. Trociny
  3. Drewniany domek
  4. Zestaw grzewczy
  5. Kuweta
  6. Kołowrotek
  7. Karma
  8. Miseczka
  9. Poidełko
  10. Termometr
  11. Piłeczka lub inna zabawka
  12. Szufelka do sprzątania
  13. Szampon
  14. Szczotka
Już niewiele zostało na liście. A zarazem tak wiele, bo nie ma przecież głównego bohatera! Tymczasem mały substytut:


wtorek, 3 stycznia 2012

Mój mały jeżyk - Gżdacz

Witam na blogu, który będzie poświęcony Gżdaczowi - mojemu jeżowi pigmejskiemu. :) Znajdą się tutaj również ogólne wpisy o jeżykach, moje obserwacje, praktyczne wskazówki dotyczące opieki nad takimi zwjeżakami. Nie jestem ekspertem, to będzie mój pierwszy jeż, ale postaram się przedstawić interesujące rzeczy, których dowiem się zajmując się Gżdaczem.

Mój jeżyk przyjedzie do mnie pociągiem za około tydzień. Urodził się 3.11.2011 r. w hodowli Jeżosfera we Wrocławiu. Jak napisał mi Hodowca, jeżyk jest raczej z tych spokojniejszych, ciekawski i rzadko stroszy igły, co bardzo mnie cieszy. :)

Wkrótce opiszę tutaj jak wyglądało i nadal wygląda gromadzenie wyposażenia dla jeża - terrarium i innych artykułów.