Postanowiłam umyć dzisiaj mego Gżdacza. Jeżową kąpiel niektórzy polecają stosować raz w miesiącu, a inni - po prostu wtedy, kiedy zwierzak będzie brudny. Takim właśnie był Gżdacz. Słyszałam też, że się dużo drapie i uznałam, iż już czas najwyższy po raz pierwszy poddać go procedurze czyszczenia.
Poczytałam rady zamieszczone w Internecie i przygotowałam kąpiel. Nalałam nieco ciepłej wody do umywalki, dodałam szamponu Johnson's Baby i umieściłam jeża w miejscu akcji.
Ów nieszczególnie zadowolony był ze znalezienia się w takim środowisku i jął wspinać się po śliskich ściankach, ku domniemanej wolności. Przy czym toczona z umywalką walka z góry skazana była na porażkę. Udało mi się co nieco wyszorować Gżdacza szczoteczką do twarzy, choć uciekał ciągle.
Wtem stało się coś, czego nie przewidziałam. Otóż, jak już ongiś pisałam, jeże biegając załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne. Bieganie celem wydostania się z umywalki nie jest wyjątkiem. Logiczne, aczkolwiek wkurzające - pachnąca kąpiel zrujnowana. ;) Posprzątałam szybko, wymieniłam wodę i procedowałam dalej. Już spłukiwałam z jeżyka mydliny, kiedy nieprzyjemna sytuacja powtórzyła się i... znowu się powtórzyła. Poza tym Gżdacz jął bardziej się wysilać celem wydostania się i wszystko przemawiało za przedwczesnym zakończeniem kąpieli nim dokonało się kompleksowe wyszorowanie. Zakończyłam ją więc z poczuciem lekkiego faila, którego poniosłam jako opiekunka. ;< Powycierałam Gżdacza ręcznikiem. Odkryłam też, że boi się suszarki, którą próbowałam wykorzystać w wersji z letnim i delikatnym podmuchem.
Może za miesiąc albo jak jeż będzie (bardziej) brudny, pójdzie mi lepiej. ;)